sobota, 27 kwietnia 2013

Sowa

A więc bloga ZAWIESZAM . Tym.którzy czytali, dziękuję. Chce po prostu, abyście wiedzieli, że nowych postów nie będzie. Jeśli ktoś chce być powiadomiony o wznowieniu opowiadania (jeśli nastąpi), niech napisze pod postem. Dziękuję za uwagę.

niedziela, 17 lutego 2013

IV

     
Liczę, że spodoba się wam ten rozdział. Jak przeczytacie, to zostawcie coś po sobie w komentarzu. Pragnę dodać, że tzw. ,,hejtowanie" z anonima nie jest czymś cool, więc sobie darujcie ;)
______________________________

       James stał na boisku tuż obok kapitana drużyny Gryfonów - Martina Alley'a. Na trybunach siedziała Jean i szeroko uśmiechała się w kierunku Lily. Rudowłosa Gryfonka zacisnęła pięść na rączce nowiutkiej Błyskawicy 3000. Wiedziała, że w tym roku Gryfoni poszukują szukającego, dwóch ścigających i pałkarza. Lilka cieszyła się, że James nie poszedł w ślady ojca i dziadka, i został pałkarzem. Teraz to ona miała szansę stać się szukającą domu lwa. Na trybunach usiadła Hanna. Nabór do drużyny Ślizgonów miał być w następną sobotę,więc Lily trwała w nadziei, że uczennica domu węża nie zostanie w drużynie.
      Martin krzyknął i podzielił stojące obok osoby na trzy grupy. Pierwsze co mieli zrobić to trzy okrążenia wokół boiska. Kilka osób spadło z mioteł, i usiadło na trybunach. W chwilę potem Martin ogłosił, że z osób kandydujących a miejsce szukającego, ta która najszybciej złapie znicza dostanie miejsce w drużynie. Jeszcze powiedział coś do inyych i uwolnił piłki. Lilka wzniosła się w górę. Tylko ona i mała, złota piłeczka się teraz liczły. Wytężała wzrok i nagle coś złotego mignęło jej po drugiej stronie boiska. Natychmiast wezwała swoją miotłę do lotu. Gnała za połyskującym w zachodzącym słońcu zniczem. Nic innego się teraz dla niej nie liczyło. Musiała za wszelką cenę złapać skrzydlatą piłeczkę. Musiała dołączyć do drużyny jako szukająca. Wyciągnęła rękę do przodu najdalej jak mogła i przyspieszyła lot miotły. Już prawie, go miała. Wiedziała, że teraz nie może się poddać. Powoli stanęła na rączce miotły, nachyliła się do przodu i ... BUM! Leżała na ziemi, a coś chciało się wydostać z uścisku jej ręki. Złapała znicza! Została nową szukającą.

***

       Mamo!
Nie wiem co pomyślisz, gdy dowiesz się, że nie starałam się o pozycję ścigającej. Jednak dostałam się do drużyny. Jako szukająca. Mam nadzieję, że cieszysz się razem ze mną.
                                           Lily

***

      Jesienny poniedziałek Gryfoni zaczęli zaklęciami z Hufflepuffem. Jean popisała się swoją znajomością uroków. Profesor Flitwick próbował nauczyć Puchonów i Gryfonów rozpoznania złego uroku. Udało się tylko Jean. Lilce też by się udało, lecz myślała o quidditchu. Ten tok myślenia przerwała, gdy otrzymała Proroka Codziennego. Nagłówek siał lekki postrach.

Bunt Goblinów w Banku Gringotta we Francji!
Beauxbatons już nie jest bezpieczną szkołą. Gobliny dążą do jej opanowania. Próbują przeciągnąć na swoją stronę skrzaty domowe.
-Narazie aurorzy opanowują sytuację we Francji. Nie ma powodów, by obawiać się rozpowrzechnienia buntu na skalę światową - mówi minister magii Juliusz Eveey
   Jednak wiele czarodziejów, już teraz opróżnia swoje skrytki w Banku Gringotta. Całe ministerstwo obawia się rozpowrzechnienia buntu w Anglii. Jedynie minister jest spokojny.
                            [czyt. więcej na str 7]
      Lily podała gazetę Jean, ugryzła kawałek tosta i pogrążyła się w swoich myślach.
    

środa, 30 stycznia 2013

III



Sorry, że tak długo nic nie było. Nie miałam weny, ale teraz mam ferie i to naprawię. Jeszcze mam prośbę, o nowych rozdziałach informujcie mnie w "SOWIARNI", a nie pod postami. I jeszcze jedno : Jak się podoba chat? ;3
_______________________________________

                Lily przyczepiła list do nóżki Lerri. Sówka zahuczała radośnie.
-Masz go dostarczyć mamie i tacie. Rozumiesz? Do Harry’ego i  Ginny Potterów
Sowa, chyba zrozumiała, bo podniosła się, rozłożyła skrzydła i wyleciała przez okno.  Lilka zmęczona całym dniem przebrała się w piżamę i położyła spać.
* * * 2 lata później * * *
                Do Wielkiej Sali   wleciało mnóstwo sów. Lily nie zauważyła wśród nich swojej brązowej sówki. Po śniadaniu Lily wraz z grupką Gryfonów udała się do pokoju wspólnego aby zobaczyć plan lekcji na ten rok. Delikatnie podniosła głowę i  spojrzała na tablicę ogłoszeń.
Plan Lekcji Gryfoni rok Trzeci
Godz.
Poniedziałek
Wtorek
Środa
Czwartek
Piątek
Sobota
Niedziela
700-750
Śniadanie
Śniadanie
---
---
Śniadanie
Śniadanie
Śniadanie
800-900
Zaklęcia (H.)
Transmutacja (S.)
Śniadanie
Śniadanie
OPCM (S.)
Śniadanie
Śniadanie

910-1000
ONMS (R.)
Zielarstwo (R.)
Eliksiry (S.)
OPCM (S.)
Zaklęcia (H.)
---
Transmutacja (H.)
1010-1040
Lunch
Lunch
Lunch
Lunch
Lunch
Lunch
Lunch
1050-1140
OPCM (S.)
Historia Magii (R.)
Zielarstwo (R.)
Transmutacja (H.)
ONMS (R.)
Historia Magii (R.)
---
1200-1330
Eliksiry (S.)
Wróżbiarstwo /Mugoloznastwo (H.)
Zaklęcia (S.)
Eliksiry (S.)
Eliksiry (S.)
---
---
1350-1430
Obiad
Obiad
Numerologia / Starożytne Runy (S.)
Obiad
Obiad
Obiad
Obiad
1440-1520
---
---
Obiad
Mugoloznastwo/ Wróżbiarstwo (H.)
---
Obiad
Obiad
000-100
---
---
Astronomia (R, H, S)
---
---
---
---

                Najlepsza lekcja trafiła się Gryfonom w środę tuż po śniadaniu. Eliksiry. Najgorsze było to, że w tym roku będą je mieli tylko ze Ślizgonami. Lily poszła na górę po podręcznik do tego przedmiotu. Miała ochotę wygarnąć Hannie co o niej myśli, chociaż nie miała żadnego pretekstu. Był to pierwszy dzień po uczcie powitalnej.
                Drzwi lochów otworzyły się i stanęła w nich nauczycielka eliksirów – Pansy Parkinson*. Lily podeszła do swojego kociołka, a miejsce obok niej zajęła Jean. Hanna weszła do lochów ostatnia i jedyna miejsce jakie zostało, było to po lewej stronie Lilki. Z jednej strony dziewczynę ogarnęła złość, a z drugiej wyższość. Z eliksirów zawsze była najlepsza, a Hanna niestety niezbyt sobie z nimi radziła. Profesor Parkinson stuknęła różdżką w tablicę i ukazały się na niej wskazówki do sporządzenia eliksiru.
- Te same instrukcje znajdziecie w podręczniku na stronie 3. Dzisiaj będziemy sporządzać coś łatwego, a mianowicie Wywar Nieszczęścia. A teraz zabierajcie się do pracy!
                Lilka przemierzyła tablicę wzrokiem i natychmiast podbiegła do kredensu, aby wziąć potrzebne składniki. Teraz nie popatrzyła do książki lub na tablicę ani razu. Korzystała tylko ze swojej wiedzy, dodała nawet trochę soku z róży, którego nie było w przepisie. Pod koniec lekcji eliksir Lily był gęsty i granatowy, a znad niego unosiła się różowa para. Wyglądał idealnie. Dopiero teraz Gryfonka zerknęła do kociołka Hanny. Unosiła się z niego szkarłatnie zielona para, a konsystencja była rzadka i bladożółta. Lily napełniła swoją fiolkę eliksirem i oczyściła kociołek. Idąc ku biurku przypomniały jej się jedne z zeszłorocznych zajęć. Gdy Lilka szła oddać eliksir profesor Parkinson, Hanna napełniła swoją fiolkę jej eliksirem. Obie dostały wtedy W, a Lilka mało co nie cisnęła w nią Cruciatusem. Teraz przepełniona radością delikatnie położyła swoją fiolkę na biurku i wróciła do Jean. Ta była dobra z wszystkiego. Wszystkiego oprócz eliksirów. Ten jednak wyszedł jej zdecydowanie lepiej niż Hannie.
                Wszyscy ruszyli do Wielkiej Sali i zajęli swoje miejsca. Do Sali wleciały chmary sów. Wśród nich Lilka zobaczyła Lerrię dźwigającą pakunek z 15 razy cięższy od niej. Była to miotła. I jak się okazało nie byle jaka miotła. Był to najnowszy model Błyskawica 3000. Był to prezent na urodziny, chociaż ma je dopiero w listopadzie. Liścik od rodziców głosił jednak, że wtedy nic nie dostanie. To akurat najmniej przejmowało Gryfonkę. Już nie mogła doczekać się naborów do drużyny
_______________________________
* Nie miałam pomysłów kogo mianować Mistrzem Eliksirów, więc została nią Pansy. Wiem, że będzie ciekawie

piątek, 18 stycznia 2013

II



Hej! Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy komentowali poprzedni ^^ Jak macie jakieś pomysły na dalsze losy Lily to piszcie. I sorry, że taki krótki.
________________________________

-Potter  Lily!
            Lily niepewnym i chwiejnym krokiem podeszła do stołka.  Opadła na nim i poczuła jak Tiara opada na jej głowę.
Panienka Potter. Miałabym pewność do jakiego domu Cię przydzielę, ale jesteś bardzo bystra i sprytna. Hmmm… Trzeba się dobrze zastanowić. Niech będzie…
-GRYFFINDOR!
            Lilka dosłownie zeskoczyła ze stołka i pognała ku stole przy którym siedział jej brat. Uśmiechnęła się szeroko i zajęła miejsce koło Jean.
-Cześć. Mam na imię Jean, a ty Lily, tak?
-Tak – powiedziała i odwróciła się w stronę stołu nauczycielskiego.
            Teraz Tiarę miał na głowie mały, piegowaty chłopiec o jasnobrązowych włosach i  zielonych oczach. Nie usłyszała jego imienia i nazwiska, więc postanowiła bardziej uważać, bo jakieś z tych nazwisk może być jej znane.
-HUFFLEPUFF! – ryknęła Tiara, a Lily o mały włos, a spadłaby z ławki.
-Scamander Lysander!
            Jego Lilka dobrze znała. Nawet bardzo dobrze. W końcu nosiła drugie imię właśnie po jego matce.  Luna Scamander. Lily dobrze pamiętała ją z ostatnich wakacji we Włoszech*. Właśnie wtedy poznała Lysander’a i jego młodszego o rok brata – Lorcan’a. Sama nie wiedziała czemu jej rodzice tak strasznie cenili Lunę, była po prostu dziwaczką. Kiedy Luna, Ginny, Harry lub inni dorośli byli nieobecni nazywała Lunę  Panią Pomyluną.
-RAVENCLAW! – dopiero krzyk Tiary wyrwał Lilkę z  zamyśleń.
-Weasley Hugo!
            Cały stół Gryffindoru momentalnie spojrzał na Tiarę Przydziału. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Weasley’owie od wieków  trafiali do domu lwa.
***
            Na twarzy profesor McGonagall  zawitał strach. Tiara spoczywała na głowie Hugona  już od dwudziestu minut. Po Wielkiej Sali zaczęły krążyć szepty, iż owa Tiara się zepsuła.
-GRYFFINDOR!
            Ten okrzyk zwalił z krzeseł kilka uczniów, a cała reszta prawie poupadała. Jak wszyscy zrozumieli, że Weasley został przydzielony do Gryffindoru zaczęli głośno klaskać.  Profesor McGonagall wstała.
-Witajcie w Hogwarcie! Przypominam, że wstęp do lasu na skraju zamku bez nauczyciela jest surowo zabroniony. – Popatrzyła w stronę James’a i Freda – Pan Filch pragnie wam też przypomnieć, że posiadanie jakiegokolwiek produktu z Magicznych Dowcipów Weasley’ów   jest zabronione. Dziękuję za uwagę. 
            Dyrektor machnęła ręką, a złota zastawa  wypełniła się najróżniejszymi potrawami. Wszyscy uczniowie jak i nauczyciele zabrali się do jedzenia.
***

            Lily podążyła za prefektem Gryffindoru  - Lisą Field. Schody zamku odrywały się od końców korytarzy i łączyły z innymi. W końcu wszyscy stanęli  przed portretem Grubej Damy.
-Hasło brzmi Czyrakobulwy – Zwróciła się do Gryfonów
Portret  odsunął się od ściany i wszyscy przeszli przez tunel.  Lisa pokazała jeszcze pierwszoroczniakom, w którym miejscu znajduje się ich dormitorium po czym odeszła do swoich koleżanek. Lily weszła niepewnie na górę. W dormitorium siedziała już Jean Avery, a na dwóch łóżkach obok Betty Lindsome i Bella Nell. Obok jej łóżka leżał kufer poobklejany mugolskimi znaczkami i pocztówkami z całego świata, na którym przed wyjazdem napisała markerem „Lily L. Potter” oraz klatka z Lerrią. Lily rozwinęła kawałek papieru i napisała :
Jestem w Gryffindorze. Całuję,                                                                                                 Lily
______________________________________________________
* WŁOCHY - SPECJALNA DEDYKACJA DLA SIMONKI <333